Marcin Kędryna Marcin Kędryna
2633
BLOG

Refleksje w A8

Marcin Kędryna Marcin Kędryna Rozmaitości Obserwuj notkę 8

 

Ludzie twierdzący, że w korku wszyscy są równi w życiu nie jechali porządnym samochodem.

Jadąc właściwie po nic z Warszawy do Krakowa i z powrotem, miałem czas, żeby zastanowić się nad swoim życiem. Masujący, wentylowany fotel, świetne audio, do tego możliwość przyspieszenia w dowolnym momencie, adaptacyjne zawieszenie i wskaźnik chwilowego spalania przez większość drogi rzadko przekraczający siedem litrów, to wszystko nastrajało refleksyjnie. Aktywny tempomat pilnował, by zbytnie zamyślenie nie zaowocowało kolizją. 

Działający (to nie jest aż tak popularne) system wykrywających ograniczenia prędkości rzucał na szybę informację, więc na nich też nie trzeba się było specjalnie skupiać. Myśli ogniskowały się wokół pytania: gdzie popełniłem błąd?

Gdzieś na obwodnicy Kielc już wiedziałem. To był ciepły dzień, pod koniec września 1994 roku. W Krakowie, na ulicy Warneńczyka, patrząc od Wisły po prawej stronie, gdzieś na wysokości nr. 9. Wtedy to Leszek Maleszka zadał mi pytanie: Marcin, a nie chciałbyś pójść do pracy do UOP-u? Po chwili dodał: Gdybyś chciał, mógłbym pomóc.

I ja, idiota, nie potraktowałem tej propozycji poważnie. Na swoje usprawiedliwienie mogę mieć tyle, że „Gry uliczne” miały premierę dwa lata później, więc słowo „Ketman” z niczym specjalnym mi się nie kojarzyło. Sam Maleszka był co prawda trochę dziwny, ale pamiętałem, że starsze koleżanki (np. Kasie – Kolenda czy Janowska) patrzyły na niego jak w tęczę.

Mijając miejscowość o pięknie brzmiącej nazwie – Diament, zacząłem się zastanawiać, czy mógłbym w UOP-ie zrobić karierę. Na obwodnicy Wodzisławia wiedziałem, że to nie miałoby znaczenia, gdyż 15 lat później, w roku 2009 przechodziłbym na emeryturę. Jako emerytowany funkcjonariusz służb specjalnych bez problemu bym się zatrudnił jako kierowca. Kierowca nie byle kogo. Kogoś, kogo by było stać na audi A8. I wtedy to ja siedziałbym na Wilczej w A8 pod „Nolitą” czekając na pryncypała, grając w coś na iPadzie, czytając bądź tylko rozkoszując się najlepszym masażem, w jaki kiedykolwiek wyposażono samochodowy fotel.

Niestety nie skorzystałem z okazji. A szczęście było tak blisko.
Mogłem codziennie jeździć takim samochodem i jeszcze by mi za to płacili.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości