Marcin Kędryna Marcin Kędryna
2420
BLOG

Podróże kształcą, czyli rosyjski autostopowicz na A2

Marcin Kędryna Marcin Kędryna Rozmaitości Obserwuj notkę 7

Od kiedy pamiętam, było tak, że co chwilę przybywało japońskich samochodów produkowanych w Europie. I te japońskie samochody z roku na rok robiły się coraz bardziej europejskie (ze wszystkimi tego plusami i minusami), niekiedy stając się aż tak europejskie jak np. Nissan. Swoją drogą, jeżeli jego europeizacja pójdzie dalej w tym kierunku, to pewnie usłyszymy, że nazwa firmy pochodzi z tradycji judeochrześcijańskiej.

Ale tak naprawdę, to chodzi mi o coś zupełnie odwrotnego. Czyli samochód francuski (cóż może być bardziej europejskiego niż Francja!) (Niemcy?) (Włochy?) (Gdzie tam, to Francja reprezentuje dla mnie wszystkie najgorsze cechy Europy!) produkowany w Japonii.
Jeszcze raz, gdyż mój wewnętrzny dialog mógł zaciemnić przekaz: Europejski samochód produkowany w Japonii – Citroën C4 Aircross.

Teraz do gardła powinni mi się rzucić amatorscy specjaliści od japońskiej motoryzacji, więc wyprzedzę ich atak: tak, wiem, że to Mitsubishi ASX, ale ma w dowodzie rejestracyjnym napisane Citroën i u Citroëna się go kupuje.

Produkowany w Okazaki, znanym jako miejsce urodzenia szoguna Ieyasu Tokugawy (urodzonego ponoć zupełnie gdzie indziej więc jak tu wierzyć Wikipedii), crossover to bardzo porządny samochód. Zwłaszcza w wersji z mocniejszym dieslem z napędem na cztery koła.
No dobra, nie bójmy się tych słów: to najlepszy crossover, jakim dotychczas jeździłem.

No więc takim samochodem jechałem w Wielki Piątek do Berlina. Wiozłem dzieło sztuki. Spory pleksiglasowy prostopadłościan, w którym zamknięto kilkanaście litrów wody. Proszę mnie nie pytać o co chodzi, ale na pewno jest w tym jakiś głębszy sens. W każdym razie woda chlupotała, więc trochę się czułem jak nad morzem. Chlup, chlup.

Być może od tego chlupotania, ale może z zupełnie innego powodu zaczęło mnie suszyć. Zjechałem więc na ostatni przed Lizboną Orlen i kupiłem sobie tymbark jabłkowo-miętowy. Do Tymbarku mam słabość po pierwsze z dzieciństwa, po drugie byłem ze dwadzieścia lat temu na zorganizowanym przez tę firmę panelu poświęconym „Perspektywom rynku sokowego w Polsce”. Wydawało mi się wtedy, że na bardziej idiotycznej imprezie nigdy nie będę. Myliłem się. W tym miejscu pozdrawiam wszystkich znajomych zajmujących się PR.

Ruszyłem, chlup, chlup, już miałem włączyć ciąg dalszy audiobooka „Park Jurajski” śp. Michaela Crichtona (bardzo mądry facet, zmarł w dzień, kiedy ogłoszono, że Barack Obama wygrał wybory), kiedy przy wyjeździe ze stacji zobaczyłem autostopowicza. Chlup, chlup.

Siwy z wąsem, w dresie, z plecakiem i canonem na szyi . Zatrzymałem się, chlup, chlup. No i się okazało, że to Rosjanin. Niby jestem przeciw stosowaniu odpowiedzialności zbiorowej, ale uważam, że mały ruch graniczny z Kaliningradem trzeba natychmiast zawiesić. W myśl zasady: wybraliście Putina, podoba wam się aneksja Krymu, to w dupę sobie wsadźcie swoje gazodolary.

No więc miałem zgryz. Ale z drugiej strony Wielki Piątek, już się zatrzymałem, no więc go wziąłem. Ruszyliśmy, chlup, chlup, i bardzo szybko pan Bóg rzucił mi koło ratunkowe, bo się okazało że Wołodia jedzie na zachód, by przejść el Camino de Santiago. Czyli grzechu nie będzie, a nawet dobry uczynek jest.

No więc jedziemy. Chlup, chlup.
Piękne macie drogi – zagaja Wołodia.
Ja na to (rezolutnie) – U nas się mówi, że u sąsiada trawa zawsze bardziej zielona.
On (ucieszony) – Tak, tak, u nas, że u sąsiada chleb słodszy. Ale drogi u nas złe bardzo. I zaczyna opowieść o tym, że Rosja źle rządzona jest. W międzyczasie przejeżdżamy Odrę. Chlup, chlup. Że w Rosji jest lepiej niż było, bo bogactwa naturalne, bo ropa, bo gaz, ale dróg ciągle się nie udaje zrobić.
Ja – Kraj duży.
On – Duży, ale choć trochę by się udało, ale ci urzędnicy wszystko psują.

Kiedy się mija Frankfurt, wkoło drogi stoi mnóstwo wiatraków. Chlup, chlup. Pokazałem na nie i mówię, że się powinni spieszyć, bo ten ichni gaz zaraz coraz mniej będzie potrzebny. On na to, że te wiatraki to coś potwornego jest, że strasznie przez nie cierpią кроты.
Długo nie mogłem zrozumieć, że крот, to kret.

Za oknem dziesiątki wiatraków, w ziemi tysiące cierpiących kretów. Chlup, chlup.

Ale jak Amerykanie zaczną eksportować gaz łupkowy, to może się okazać, że wasz gaz nie będzie potrzebny – nieco zmieniłem temat.
Ech ten gaz łupkowy, to dopiero świństwo. Przy wydobyciu się ziemię zatruwa. Żyć się tam już nie da. Dlatego Amerykanie przestają go wydobywać u siebie.(Zaczęło być interesująco) No i dlatego na Ukrainę wchodzą, bo tam dużo tego łupkowego gazu jest. I tam go chcą wydobywać.

Chlup, chlup. Tak rozpoczęliśmy temat ukraiński. Wołodia, jako człowiek bywały w Europie, autostopowicz, rozumiał proeuropejskie nastawienie mieszkańców zachodniej Ukrainy.  
Oni to w Rosji (mam wrażenie, że wymiennie używał nazwy Związek Radziecki) tylko od wojny byli. I że właściwie to najlepiej by było Ukrainę podzielić. Zachód do Europy, resztę do Rosji. Chlup, chlup.
A Kijów?
Jak to – żachnął się – toż to matka ruskich miast.

Jechaliśmy dalej.
Popatrz – powiedziałem – Niemcy dwie wojny przegrali, a takie drogi mają.
No tak, i to z nami przegrali tę drugą.
Ta droga jeszcze sprzed wojny jest. Musieli nią twoi jechać.
No tak, a wiesz kto im przed wojną tak się pomógł rozwinąć?
?
My, oni u nas na poligonach swoje czołgi testowali, Zachód im zabraniał, myśmy pomagali. Surowce, technikę. A oni nas potem… Bo my tacy jesteśmy. Wspieramy wrogów, który nas potem…

Chlup, chlup. Dojechaliśmy do Ringu. Nadłożyłem trochę kilometrów, żeby go wysadzić na stacji benzynowej. Było późno. Powiedziałem, że może mieć problem ze złapaniem okazji, odpowiedział, że się nie przejmuje, najwyżej namiot rozbije. Kiedy wyciągał plecak zapytał, o prostopadłościan, czy to coś do wędkowania. Odpowiedziałem, że to dzieło sztuki. Popatrzył na mnie dziwnie i się pożegnaliśmy.

Odjeżdżając patrzyłem jak stoi na poboczu. Siwy, z wąsem, czerstwy sześćdziesięciolatek. Archetyp rosyjskiego oficera.
Mówią, że pielgrzymka do Santiago de Compostella zmienia ludzi. Mam nadzieję, że Wołodii nie zmieni, bo gdyby się zmienił, to jak by w tej Rosji wytrzymał?

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości